RE: Przygody Anthony'ego.
Latynos pada jak długi. Anthony nieco zdziwiony, że cios tak dobrze mu siadł, postanawia zmienić plany i udać się prosto w pobliże komisariatu, bo cała sprawa z paczką zaczęła go już trochę przerażać. Z resztą musiał się stamtąd szybko ulotnić. Nie chciał nawet sprawdzać czy gość, któremu przed chwilą niemal rozwalił głowę masywną paczką jeszcze wstanie czy już nie. Kurde, znów to samo. - jęknął pod nosem.
Anthony za sprawą taksówki dojechał na miejsce. Patrzy, faktycznie, są schody, jest budka. Wchodzi.
- Dzień dobry, ja miałem tu chyba coś dostarczyć. Dobrze trafiłem?
- Ta, to do mnie. Miałeś jakieś problemy po drodze?
- A miałem mieć?
- No wiesz, wypadki chodzą po ludziach. Można np. trafić na jakiegoś wysokiego latynosa w ciemnej uliczce..
- Wie pan, ja chyba już pójdę...
- Niee, zostań. Spieszysz się gdzieś?
- Słowa zabrzmiały w taki sposób, że sparaliżowany Anthony musiał zostać.
- Anthony powiedział, że musi czym prędzej wracać i udał się taksówką do hotelu, by zaraz potem udać się po odbiór gotówki niedaleko latarni.
|