LU-DM Team
Księga Rodzaju - Wersja do druku

+- LU-DM Team (https://lu-dm.eu.org/mybb)
+-- Dział: Ogólnie (https://lu-dm.eu.org/mybb/forumdisplay.php?fid=1)
+--- Dział: Ogłoszenia (https://lu-dm.eu.org/mybb/forumdisplay.php?fid=2)
+--- Wątek: Księga Rodzaju (/showthread.php?tid=417)



Księga Rodzaju - Genesis - 01-17-2017

Zimowy wieczór, kubek z gorącą czekoladą postawiony, klawiatura już wysunięta, myszka przygotowana na miejscu. Spoglądam na zegarek systemowy - za dwadzieścia pięć północ. No dobrze, w takim razie spojrzenie na pulpit, znacie to, "w coś by pograł". Mój wzrok skupił się na Liberty Unleashed z ikoną Marii. Hmm...

[Obrazek: oauidwk.png]
W Grand Theft Auto niekłamaną przyjemność mam grać od blisko 10 lat. Pamiętam, że pierwszy raz zakochałem się w klimacie samej serii, gdy przemierzałem najczęściej taksówką czy limuzyną ulice w GTA: Vice City. Był to rok 2004, w wakacje które spędzałem u rodziny. Brat cioteczny pozwalał mi grywać dość długo, toteż obraz GTA utrwaliłem sobie szeroki. Zgadnijcie jak wielka była moja radość, gdy na gwiazdkę 10 lat wstecz dostałem od brata trylogię GTA (Kolekcja klasyki, a polecał i pozdrawiał Piotr Frączewski). GTA 3 zostawiłem sobie na deser, najpierw zabrałem się za pierwszą część, jednak pragnienie gry Claudem było tak silne, że bardzo szybko przyniosłem się do Liberty City, ale w 3D i ... Stop.

Jak możliwym jest, żeby tak doskonale pamiętać i wspominać tą grę? Minęło tyle lat, a ja do dziś nie mogę i nie chcę wytrzeć z pamięci tego, na co pozwalał mi świat GTA 3. Mogłem robić wszystko i robiłem to wszystko. Nie skupiałem się przesadnie na misjach, ot, znajdowałem na nie czas i wtedy je rozgrywałem, ale tylko wtedy. Ukradłem chyba wtedy każdy samochód, a tym większa była frajda, im bardziej oryginalny był krój pojazdu. Wóz strażacki, radiowóz i karetka były rarytasami, uruchamiały mimowolnie w głowie proces "Odgrywaj policjanta, łap złodziejów!!" albo "Rozwieź taksówką ludzi, udaj, że to twoja praca i tak pracujesz od zawsze na jedzenie, ciuchy i utrzymanie domu w tym smutnym jak pizda mieście." W obszary puste, jakieś oddalone od miejsca pobytu mieszkańców, jak na przykład na plażę Portland View się nie zapuszczałem. To działało mi zawsze na emocje i jakoś tak..smutno mi tam było, źle. Chciałem się zawsze wydostać do centrum miasta, gdzie tłoczno, gdzie jak najwięcej ludzi. Dziś nie potrafiłbym zagrać tak, jak kiedyś. Dziś miałbym parcie na misje znając wcześniej ich przebieg. Nowych miejsc nawet nie próbowałbym szukać.

To jest czymś niezwykłym, że historie z GTA traktowało się wtedy tak bardzo serio, jakby się wydarzyły naprawdę, miejsca - jakby istniały naprawdę, ludzi - jakby gdzieś żyli naprawdę. W wieku kilkunastu lat chłonęło się wszystkie informacje z gry jak gąbka i grało aż się "przeszło" i jeszcze długo potem. Na kodach, bez kodów. Zajrzawszy w każdą dziurę i nie pominąwszy niczego. Jest w tym coś niezwykłego, prawda? A ile nam dziś zostało z tego wszystkiego? Cóż, jak sądzę, na dzień dzisiejszy nasz staż w Liberty Unleashed+LCSDM jest łącznie dużo dużo większy, niż ten spędzony w trybie jednego gracza. Skojarzenia z wieloma miejscami zostały zamienione na nowe, w szczególności mam tu na myśli areny DM. Podobnie dziś zamiast np. pamiętać części miasta lub jakieś pojazdy z samą grą, kojarzymy je z tym, że "kiedyś grałem z xxx, cały wieczór przejeździłem yyy wokół zzz." Wiele starych, tych świetnych wspomnień zostało być może nie tyle startych, ale z pewnością przekształconych, odmienionych. W niektórych przypadkach, jak to zwykle bywa, to dobrze, w niektórych sytuacjach zaś wyszło to na gorsze.

[Obrazek: ApCIZP2.png]


Śmiało można powiedzieć, że przez lata przez LU przewinęły się dziesiątki o ile nie setki graczy. Nie chcę dziś komentować bieżącej sytuacji samego multiplayera, twórców i serwerów. Powiem tylko tyle, że multiplayer żyje i choć najlepsze ma za sobą to trzeba oddać to, jak wiele wspomnień mu zawdzięczamy. To wspaniałe uczucie móc o tym pisać, bo jesteśmy, można śmiało powiedzieć wyjątkowym krajem, który ma jakiś swój wkład w LU. To ogromna szkoda i strata, że LU-DM pozostało tylko w nazwie i w głowie osób tam grających. Nigdzie indziej nie grało mi się tak lekko, tak spokojnie, z takim przyjemnym luzem. Potrafiliśmy się świetnie dogadywać przez te dobrych kilka miesięcy mając do dyspozycji jedynie czat w grze i Shoutbox+Forum. Klimat GTA 3 w połączeniu z sympatyczną społecznością stworzył dla mnie dodatkowe rozszerzenie wspomnień związanych z samym singlem. I tu właśnie, TAK JAK w singlu bawiłem się grą na nowo. Z wykorzystaniem tych samych miejsc, tych samych broni i tych samych pojazdów potrafiłem odnaleźć znowu jeszcze głębsze dno, wykrzesać więcej nowych aktywności, poznać - o dziwo!! - więcej nowych miejsc. I tak było za niemal każdym wejściem do gry. Grę przejść można raz, dwa razy. Potem w gruncie rzeczy skazani jesteśmy na powtarzanie pewnych algorytmów. Multiplayer'a nie można "przejść". Można go za to "wykorzystać" - za każdym wejściem do gry na nowo. I tego wszystkim serdecznie życzę, abyście z każdym wejściem na serwer VC-DM czy też LCS-DM odkrywali i chwytali ciągle nowe, dobre wspomnienia.

Genesis

Podzielcie się swoim najgłębiej wyrytym wspomnieniem związanym z GTA 3 w komentarzu!



RE: Księga Rodzaju - Fox - 01-17-2017

Gdzieś głęboko w domu mam kasetę z 2004 roku, na której w wieku 5 lat popierdalam po Saint Marks karetką, popijając przy tym mleko z butelki :V.


RE: Księga Rodzaju - xNCx - 01-17-2017

No proszę, wchodzę na stronę a tu taki ciekawy wpis :).

Mi GTA VC dał kuzyn i grałem w to naprawdę długo - też takie opieprzanie się po mieście, czego dzisiaj najprawdopodobniej bym nie zrobił - w tym, ani w żadnym innym GTA.

Zastanawiam się jednak, jak udało ci się "przejść" z VC na III. Trójka ma dużo mniej możliwości pod każdym względem (może poza wielkością domyślnej mapy) i przejście na "niższy próg" nie jest jakiś wielce interesujący. Ja np. grałem w III na własną rękę po VC i SA, w oczekiwaniu na długi czas ściągania czekania w kolejce po GTA IV i pomiędzy SA a III była taka duża przepaść, że gra mnie jakoś bardzo nie ciągnęła.


RE: Księga Rodzaju - Piterus - 01-17-2017

Nie jestem pewny, ale chyba pierwszy raz z GTA III spotkałem się już po przygodzie w słonecznym Vice City lub jakoś mniej więcej równolegle (dla mnie to był naprawdę podobny poziom, a i zainstalowane było to i to na PC wtedy jakoś razem). Początkowo byłem jedynie biernym obserwatorem - patrzyłem jak mój brat gra, słuchałem jak opowiada i budowałem w swojej głowie jakiś tam własny obraz tego co dzieje się na ekranie. Raz na jakiś czas miałem okazję pojeździć jakimś autem, ale to w sumie wszystko - gra, z racji swej brutalności, nie była dana mi do zgłębiania jej samemu w czasach po premierze - w końcu miałem wtedy ile, 6-8 lat i w takie rzeczy się wtedy nie grało (pojebane, że teraz w tym wieku już się gra w VC:MP czy inne multi na ten przykład). Jeśli mam już podać jakiś konkretny obraz z tamtych lat, to chyba noc, sentinel mafii, okolice parku i Game FM na głośnikach. A, i kuloodporny Patriot, który tam jakoś później dostajemy. Samodzielne przejście trójki przyszło dopiero sporo, sporo później..

Fajny artykuł, czekam na podobne o kolejnych częściach Grand Theft Auto, bo czemu by nie?


RE: Księga Rodzaju - Genesis - 01-17-2017

xNCx,

To trochę kwestia indywidualnego podejścia. Mam przez to zdanie na myśli wyjątkowość zbiegu okoliczności. Spieszę z wyjaśnieniem.

Być może w istocie to przejście nie jest ciekawą sprawą, ale dla mnie było ono kompletnie niedostrzegalne. Kompletnie. A to wszystko przez to, że w tym głębszym dzieciństwie (tak do 2005 roku) pamiętam gry (mając na myśli 3D) tylko GTA:VC i Red Faction 3, obydwie u brata ciotecznego. U siebie nie miałem żadnych gier 3D, na mega starym gruchocie nie chodziły nawet najstarsze DSJ'ty. W ogóle nie pamiętam czy tam był Windows na komputerze, czy coś prymitywniejszego. Solidny komputer miałem dopiero od 2006 roku a jedyną grą jaką miałem to kupiony za niedrogo Football Manager 2006. GTA widywałem tylko u kolegi (San Andreas), grałem w to więc tylko u niego i to rzadko, bardziej świrując wspólnie z kodami. GTA 3 jakoś w ogóle nie znałem, chociaż kojarzyłem tą grę z półek sklepowych. A że nie miałem internetu, uświadomić siebie też nie mogłem. I ten prezent gwiazdkowy to było coś niesamowitego. Zakochałem się jeszcze przed włożeniem płyty do środka. To nie miało znaczenia, czy ta gra była lepsza czy gorsza od VC czy SA, nawet nie myślałem w tych kategoriach. To było GTA! Moje własne GTA na moim komputerze, mój save i moje postępy! Przejścia nie odczułem więc w zasadzie wcale i chyba dobrze, a uczucie zostało odwzajemnione.



RE: Księga Rodzaju - xNCx - 01-18-2017

Aaa, taka perspektywa. No, czaję co mówisz. Swojego czasu skołowałem sobie płytkę z Worms Armageddon, było to w roku, ja wiem, 2004? Jak się pochwaliłem tym w szkole, to dostałem opiernicz, że "taka stara gra" (z 1999r więc ubiegłe milenium :) a od 2001 było już Worms World Party, które grałem w demko, Worms Blast - spin off, także demko i Worms 3D było już bodajże na horyzoncie). No nic, "taka stara gra", ale mi się podobała, bo to była moja pierwsza pełna wersja wormsów :).

Zresztą, różnic pomiędzy Worms Armageddon, Worms World Patry czy nawet Worms 2 należy doszukiwać się w szczegółach bo te gry są właściwie identyczne. A dziś mogę stwierdzić, że Worm Armageddon to najbardziej udana wersja Wormsów 2D, która doczekała się jeszcze wielu, wielu aktualizacji - w przeciwieństwie do pozostałych tytułów spod tego szyldu.